Czego możemy nauczyć się od Norwegów?

Autosave-File vom d-lab2/3 der AgfaPhoto GmbHNikogo chyba nie trzeba przekonywać, że podróże kształcą, a  tym bardziej zamieszkanie w innym kraju. Ja mieszkam w Norwegii. Czego mnie to doświadczenie nauczyło i dalej uczy?Oto lista kilku moich, oczywiście subiektywnych, spostrzeżeń.

  • Uśmiech niewiele kosztuje.

Jakże przyjemniej jest iść do pracy, gdy wszyscy uśmiechają się na twój widok, witają się z radością. Ten uśmiech to może być najlepszy początek twojego dnia. A nic nie kosztuje.

  • “Jak się masz?” czyli “Cześć!”

Pytanie: “Jak się masz?” jest sposobem na nawiązanie rozmowy, a nie pytaniem o nasze zmagania z życiem ostatniego czasu, więc dlatego usłyszymy z reguły w odpowiedzi krótką, najczęściej pozytywną, odpowiedź.

  • Det ordner seg!

Oznacza tyle, co “Wszystko się ułoży.” Czyż to nie piękne mieć taką wiarę w powodzenie naszych spraw?Że niezależnie od tego, co teraz nas spotyka, wszystko się dobrze skończy. I o ile bardziej zbliża nas to pozytywne podejście to pożądanego celu!

  • “Kos” czyli delektowanie się życiem.

“Kos” tak charakterystyczny dla kultury norweskiej, nie ma odpowiednika w języku polskim, a oznacza przyjemne spędzanie czasu, umilanie sobie czasu. Jest to słowo pojemne w znaczenia i może obejmować wszelkie aktywności, które sprawiają nam przyjemność. Mam być nam “koselig”, czyli dobrze, miło i przytulnie. Objawia się to również organizowaniem sobie przestrzeni w sposób przytulny. Czyli wieczór z książką pod wełnianym kocem z lampką czerwonego wina lub kubkiem ulubionej aromatycznej herbaty…wszystko to, co sprawi nam radość.

  • Doceniaj innych i doceniaj siebie.

Gdy trafiłam do Norwegii, jednym z pierwszych słów, które się nauczyłam, to “flink”,  czyli “mądry, zdolny”. Przez pierwsze miesiące pracy w hotelu usłyszałam to słowo w odniesieniu do swojej pracy więcej razy, niż przez moje dotychczasowe życie w Polsce. Podobnie, pracując w przedszkolu, obserwowałam, jak często używano tego słowa – klucza wobec dzieci, którymi się opiekowano. Wydało mi się to wtedy niezmiernie cenne – wychowywanie w ten sposób,  poprzez okazywanie uznania wydało mi się wzorcem do naśladowania, a kultura doceniania wydała mi się niezmiernie ważnym sposobem wspierania wewnętrznej motywacji ucznia, czy pracownika.

  • Pozwólmy dzieciom być sobą.

Pracując w przedszkolu, miałam okazję obserwować, jak towarzyszono dzieciom w ich doświadczeniach, pozwalano na doświadczanie trudnych emocji, takich jak złość czy smutek. Obecność przy dziecku była często wystarczająca, czasem odwracano uwagę od zagadnienia, wykorzystując fakt, że dziecko często zmienia obiekt uwagi. Już samo przyzwolenie na przeżywanie emocji uczy dziecko, iż jest akceptowane takie, jakie jest, i że może uczyć się przeżywać rozmaite emocje, bez tłumienia ich. Jakżesz to cenne dla małego człowieka – wyposaża go w umiejętność zarządzania emocjami tak ważną w dorosłym życiu.

  • Modelowanie zachowań.

NIkt w Norwegii nie umieściłby napisu w stylu “Nie depcz trawników”. Zamiast mówić: “Nie rób”, wskazuje się tu bowiem na czynność pożądaną, czyli zobaczylibyśmy prędzej napis w stylu “Dziękujemy za to, że trzymasz się wyznaczonych ścieżek.” Śmiem twierdzić, że to o wiele skuteczniejsza próba uzyskania zachowań pożądanych. Uwzględnia przy okazji tę wiedzę, iż umysł podobno nie słyszy w zwrocie “Nie rób” partykuły “nie”, czyli rejestruje raczej tę czynność, której właśnie chcemy uniknąć.  

  • Tolerancja.

Możemy mieć rozmaite poglądy, ale warto wiedzieć, że w Norwegii istotne jest poszanowanie drugiego człowieka i nieocenianie jego np.orientacji seksualnej. Odwiedzając ogród zoologiczny w Kristiansand, natknęłam się na cytat z książeczki dla dzieci autorstwa Thorbjørna Egnera, który brzmi mniej więcej tak: “Człowiek ma nie dokuczać innym, ma być uprzejmy i miły, a poza tym może robić to, na co ma ochotę.” To obrazuje sposób myślenia Norwega – rób to, co chcesz, jeśli tylko nie naruszasz dobra innej osoby.

  • “Ikke stress”,  czyli: “nie stresuj się, nie spiesz się”.

Czy naprawdę muszę się spieszyć?Byłam zdziwiona, jak często mnie stopowano, szczególnie w mojej pierwszej pracy, jak często mnie hamowano, mówiąc właśnie “Ikke stress”. Coś w tym jest – pośpiech jest chyba tylko konceptem umysłu. Czy tak naprawdę musimy się spieszyć? Pracując teraz nawet, jeszcze uczę się tego, by nie przejmować się tym, ile klient musi czekać, aż ja przejdę przez wszystkie systemy mojego procesu rejestrowania danych. Czy coś się stanie, jeśli klient będzie musiał poczekać? Zazwyczaj nie ma to żadnego znaczenia. A jak zacznę się stresować, to łatwiej o błąd, co oznacza, że proces będzie tylko trwał dłużej…

  • Proś o pomoc, czyli ”Har du lyst til å…”

Pracując jeszcze w przedszkolu, słyszałam takie cudownie magiczne zdanie: “Czy masz ochotę …tu wpisz czynność…?” Oczywiste jest to, że to zwrot grzecznościowy, że nie chodzi  o to, by odmawiać, ale jakże przyjemniej jest zająć się daną czynnością na czyjąś uprzejmą prośbę, niż na rozkaz.

  • Życie “na ty”, czyli brak hierarchii.

Długo musiałam  przyzwyczajać się do tego, że do szefowej mogę mówić “per ty” i po imieniu. W języku norweskim bowiem, szczególnie w komunikacji mówionej, nie używa się w ogóle form “pan”, “pani”, a do rozmówcy zwracamy się po imieniu. To językowy obraz tego, iż w społeczności norweskiej nie ma tak, jak w innych krajach, zaznaczonej hierarchii. Szef jest tu równie ważny, jak inni pracownicy i ważne jest to, by pracownik wyrażał swoje zdanie i tym samym przyczyniał się do rozwoju współpracy.

  • Współpraca, czyli  wszechwiedza jest tylko w grupie.

Każdy z nas oczywiście ma swoje zadania, ale zarówno częste zmiany, jak i rozległość wiedzy, którą niektórzy zbierają przez lata, sprawiają, iż musimy często zasięgać opinii innych osób, które dane zagadnienie znają lepiej. Od samego początku uczyłam się, iż moim zadaniem jest pytać. Prawda jest taka, iż przy stanie wiedzy w XXI wieku niemożliwe jest zostanie człowiekiem renesansu, więc im szybciej się pogodzimy z tym, iż jesteśmy wszyscy zależni od wiedzy innych, tym lepiej. Jakże łatwiej i przyjemniej jest pracować w atmosferze wzajemnej współpracy, wiedząc, że dookoła mnie są ludzie, którzy z chęcią mi pomogą, gdy natknę się na zagadnienie przekraczające obecny stan mojej wiedzy.

  • Det finnes ikke dårlig vær, bare dårlige klær.” czyli: “Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie.”

Od małego dzieci są tu przyzwyczajane do tutejszych warunków pogodowych. Dzieci przedszkolne wychodzą codziennie na dwór niezależnie od pogody i śpią na zewnątrz do temperatury – 10 stopni. Stąd potem możemy zobaczyć dorosłych osiłków, którzy przy 10 stopniach paradują w krótkich spodenkach. Są po prostu zahartowani. Gdy popatrzymy na dzieci, dla nich deszcz jest frajdą, zabawa w wodzie również. Umożliwia to tutejszy ubiór. Dzieci mają przeciwdeszczowe kombinezony, a także wełnianą bieliznę, które chronią je zarówno przed zimnem, jak i deszczem. W ten sposób uczą się, że każda pogoda jest dobra, by przebywać na świeżym powietrzu. A radość z przebywania na łonie natury obrazuje powiedzenie: “Ut på tur, aldri sur”, czyli: “Na wycieczce zawsze panuje radość.”

  • Stawianie granic.

Możemy się zdziwić, gdy na propozycję spotkania Norweg nam powie, że nie chce mieć odwiedzin w przeciągu tygodnia. Podziwiam Norwegów za szczerość i za umiejętność stawiania granic.  Można być zdziwionym, gdy ktoś nam mówi, że dziś ma czas dla siebie i nie chce się spotkać. Uważam to za bardzo cenne – fakt dbania o swoje potrzeby i ich wyrażanie. Nie spotkamy się może z taką jak w Polsce gościnnością, ale będziemy przynajmniej wiedzieć, czy ktoś chce się z nami spotkać. Nie będziemy musieli być gościnnym, bo tak wypada, tylko będziemy zaproszeni wtedy, gdy ktoś rzeczywiście ma dla nas przestrzeń.

A jednocześnie możemy spodziewać się pomocy i serdeczności w wielu sytuacjach. Gdy się rozchorowałam, to szefowa wiozła mnie do szpitala i to ona odwiedzała mnie później, pytając uprzednio, czy mam ochotę na odwiedziny.

  • Zaufanie do siebie nawzajem.

Gdy ponad 10 lat temu pojechaliśmy rodzinnie na Lofoty, zobaczyłam pierwszy raz obraz stojącego przy drodze roweru. W 2006 roku, będąc na wymianie studenckiej, ze zdziwieniem obserwowałam, że w bibliotece nikt nie pilnuje swoich rzeczy. W 2007 roku, gdy sprzątałam mieszkanie pewnej pani w Oslo, byłam zdziwiona, że nie zamyka drzwi. Trochę się to niestety zmienia, ale mam nadzieję, że możemy zachować tę cechę – ufania temu, że inni życzą nam dobrze. O ile świat jest piękniejszy, gdy możemy w ten sposób żyć na co dzień.

 

3 myśli na temat “Czego możemy nauczyć się od Norwegów?

  1. Bardzo podoba mi się modelowanie zachowań. W mojej firmie chcemy wprowadzić coś na ten kształt tj. zamiast karać tych, którzy robią źle, będziemy nagradzać tych, którzy zrobią coś ponad swoje obowiązki. 🙂 Super wpis, nie spodziewałam się tyle dobrego po Norwegach. 🙂

Leave a Reply to gochaczyniegochaCancel reply