W poszukiwaniu własnej mocy

20180503_170034.jpg
Rys. Uczestnicy Integralnego Studium Rozwoju Osobistego organizowanego przez Szkołę Trenerów komunikacji opartej na empatii

Zbliżały się osiemnaste urodziny Hani.

“To takie symboliczne przejście z okresu dzieciństwa do dorosłości” – powiedziała Mama. – Może chciałabyś zrobić dla siebie coś szczególnego?” – I zostawiła Hani jej ulubione czasopismo “Zwierciadło” otwarte na stronie z warsztatami.

Hania rzuciła okiem na bogatą ofertę zajęć. Po chwili jej uwagę przykuł tytuł “W poszukiwaniu własnej mocy”. Poczuła od razu, że to tam ma się znaleźć. Intuicja, wewnętrzny głos odezwał się wyraźnie.

Wdech, wydech, wdech, wydech – Hania poczuła, że oddech ją uspokaja i kieruje bliżej siebie. “Wybierz się w miejsce, znane lub wyobrażone, w którym czujesz się dobrze” – usłyszała Hania łagodny głos Marioli – i przeniosła się do jej ulubionego miejsca widokowego z dzieciństwa, skały na zboczu góry, otoczonej bukowym lasem. Ze skały rozciąga się widok na dolinę, a przy niej rośnie młody jeszcze buk, do którego jako dziecko lubiła się przytulać. Chodziła tam sama, gdy potrzebowała wrócić do równowagi i wracała stamtąd zawsze ożywiona i radosna.

Hania stała na skale przy swoim drzewie. “Pojawia się twoja moc” – usłyszała głos prowadzącej. I choć wcześniej miała gotową koncepcję, co też może się jej pojawić – drzewo, myślała, coś stabilnego, potężnego, silnego, mocno zakorzenionego w ziemi, ku jej zdziwieniu, przyleciał do niej biały gołąb i usiadł na jej nadgarstku. Hania obserwowała w zadziwieniu jak patrzy na nią z ciekawością swoich intensywnie jasnoniebieskich oczu. Bił od niego niesamowity, niezmącony spokój. W ogóle się mnie nie boi, pomyślała Hania – mnie, silniejszego stworzenia, które mogłoby jego życie zdmuchnąć jak świeczkę. Taka krucha, łagodna, bezbronna istota, a w ogóle nie zna strachu. Coś tak nieskończenie delikatnego. I to jest moja moc? – skonstatowała ze zdziwieniem. Jak to?Coś, co na pierwszy rzut oka można by uznać za słabość, jest moją mocą?Nie mogła wyjść z zadziwienia. No tak, ale on przecież nie musi się mnie bać, bo jest mój własny, mi przynależny, oswojony. Gdy jednak popatrzyła w jego oczy, poczuła, że on nie boi się niczego i nikogo, bo jest oswojony w sobie.

Gołąb – lekkie stworzenie, które może wzbić się w przestworza, zwiedzać obszary niedostępne człowiekowi, latać swobodnie, pozostawić to, co ziemskie, ale jednocześnie zawsze wracać na Ziemię. Potrafi wrócić na stabilny grunt i czerpać z niego soki i pożywienie. Ptak, który żywi się ziarnem, najbardziej energetycznym pokarmem, w którym mieści się cały potencjał danej rośliny. Biały – pokojowo nastawiona, niewinna, krucha, podatna na zranienie istota, która ma jednak zdolność chronienia siebie – może odlecieć w momencie zagrożenia. Lot to jednak nie tylko ucieczka, to także swoboda, wolność, odkrywanie, zwiedzanie nowych rejonów, patrzenie z wysoka i obejmowanie wzrokiem olbrzymich obszarów z innej niż ziemska perspektywy. Latać to także wykorzystywać prawa fizyki – szukać kominów powietrznych, które siłą wznoszącego się ciepłego powietrza wynoszą go wysoko w przestworza – lekko, niemal bez jego udziału i wysiłku. Może zatem latać bez trudu, zataczając kręgi, odpoczywać, obserwując z wysoka toczące się życie. A zatem lekkość, bezwysiłkowość, zaufanie prawom natury i własnej konstrukcji. Może nie muszę się tak w życiu trudzić i wysilać, pomyślała Hania, może moja konstrukcja pozwala mi żyć lekko i swobodnie, gdy tylko zaufam…i nauczę się latać.

“Gdy będziecie gotowi, podajcie swój obraz dalej – mówiła prowadząca – a zadaniem pozostałych osób będzie dorysować coś, czego tam według was brakuje.”

Rysowali w skupieniu, a Hania dziwiła się, że od razu nasuwały się jej pomysły, co też na poszczególnym obrazie jest niezbędne dla danej osoby. A gdy wrócił do niej jej własny gotowy obraz, poczuła wzruszenie. “Nie prosiłam was o nic, a wy zilustrowaliście mi moje największe marzenie” – powiedziała potem do grupy. – “Dostałam więcej niż mogłam sobie wyobrazić. Mój gołąb stał się wielobarwny, tęczowy, a zatem już nie niewinny, ale dorosły, barwny, różnorodny, kompletny, pełny. Stał się uśmiechnięty, szczęśliwy. Dostał nawet wypieków, które ja najchętniej bym ukryła, a przecież nadają mu one uroku.

Zajęłam moim gołębiem tyle przestrzeni na kartce, że dopiero oddając ją, zorientowałam się, że nie zostawiłam dla was zbyt dużo wolnego miejsca. A tak wiele się jeszcze zmieściło. Drugi, niebieski ptak, ten właściwy dla mnie towarzysz. Jajka i wykluwający się z jednego z nich – czy to możliwe?- żółty kurczak…A może, jak stwierdziliście, rajski ptak…?

Dostałam w prezencie miłość, rodzinę, a nawet to, o czym pomyślałam na początku – drzewo. Ja widziałam oczami wyobraźni potężne drzewo leśne, skupiłam się na jego korzeniach, na mocnej podstawie i płynącej z niej sile, ale wy narysowaliście mi drzewo owocowe z dojrzewającymi jeszcze jabłkami i z jednym dojrzałym, które akurat spada na ziemię. Soczystość jabłek, ich słodycz, gdy dojrzeją – można się nimi nasycić samemu, ale też nimi dzielić z innymi. Można delektować się ich smakiem, delektować się życiem. Plony, rezultat pracy, który można smakować, nasycić się nim, poczuć spełnienie. Symbol płodności, urodzaju, dostatku. Moje własne drzewo wiadomości dobrego i złego, a raczej drzewo świadomości i powrót do raju. Przy moim drzewie nie ma jednak węża, nikt nie kusi, brak jest grzechu pierworodnego ani winy. Jest tylko świadomość, że dobro i zło, radość i ból, aktywność i odpoczynek są niezbędną częścią całości jak dwie strony tej samej monety, uzupełniają się i mogą być źródłem siły, która pomoże nam wzrastać i wydawać owoce – dojrzałe, dorosłe, będące wynikiem świadomego wyboru. Możemy mieć kontrolę, zachować równowagę między światem światła i cienia. Możemy osiągnąć spokój, radość i szczęście. Mamy własne drzewo, własny raj – już tu i teraz – a płodność drzewa to nic innego jak niesamowita boska siła natury, która tworzy nowe cuda. Każdego lata. I może w tym raju żyje się radośnie i lekko, może nie trzeba się tak zmagać, wysilać, walczyć, udowadniać, trudzić.. Bo przecież owoc spada sam, gdy dojrzeje, nie trzeba tak wiele robić. Trzeba dbać o drzewo, owszem, przycinać gałęzie, ale poza tym to wystarczy poczekać na słońce i deszcz, na ciepło, na pszczoły, na lato. Tylko tyle. Zaufać naturze, czemuś większemu, co nas wszystkich prowadzi.

Hania nie mogła wyjść z zadziwienia. To jak to, dopiero gdy odzyskam dostęp do mojej własnej mocy, mogą zrealizować się moje marzenia?Nie muszę nic robić, tylko zaufać i pozwolić, żeby się działo. Hania przyglądała się swojemu obrazowi i poczuła, że gdy będzie gotowa, jej marzenie się spełni.Przyjdzie samo, lekko, swobodnie, niemal bez jej udziału – tak, jak jej gołąb. Jak prezent, który wystarczy przyjąć do serca i podziękować. I poczuła bezbrzeżną wdzięczność w swoim dorosłym już sercu.

4 myśli na temat “W poszukiwaniu własnej mocy

  1. Przypomniałaś mi tym wpisem zajęcia na których byłam. Prowadzone były przez trenerkę personalną z ramienia uczelni. Pracowała na asocjacjach właśnie… co prawda indywidualnie dużo to nie zmieniało, ale grupowo świetnie się bawiliśmy. Swoją drogą – nietypowa treść 🙂 Miło, że tu wpadłam. Zapraszam Cię też do mnie 🙂 https://toruniankapl.wordpress.com/

Leave a Reply