Zgoda

Przyszła do mnie znana myśl. Znana, ale niełatwa w realizacji: 

“Boże, proszę, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego.”

Pogodzić się, ale jak, gdy los sypie nam piaskiem w oczy?Zgodzić się, ale nie poddać, dalej próbować, nawet gdy jest trudno. Nawet gdy nie widzimy sensu. Zgodzić się na to, co jest, nawet jeśli nas to poważnie uwiera. Jak?Jak uznać, że to, co się dzieje, jest po coś. Jak dostrzec nadzieję, gdy trudno ją zobaczyć. I po co to wszystko?Po co, gdy nagle cele nam dostępne, przestają być w naszym zasięgu. I marzenia mogą pozostać tylko w sferze marzeń. Nieosiągalną rzeczywistością. A może to tylko czarnowidztwo?Gdy świat jest tak hojny i stwarza doskonałe warunki do dochodzenia do siebie. 

Jak się zgodzić, zamiast walczyć. Jak przestać na siłę udowadniać sobie i światu, że jestem silna, gdy nie jestem, ale jednocześnie nie zapaść się w siebie, nie poddać.

Kryzysy zdarzają się każdemu. Szkoda tylko, że nie dostałam jakiegoś systemu operacyjnego, który ułatwiłby jego przeżywanie. Który uczyniłby mnie silną w obliczu bezsiły – silną w bezsilności – silną w zgodzie na to, co jest, bo akurat nie może być inaczej. Otwartą w przyjmowaniu pomocy i wsparcia, gdy zawsze zapieram się rękami i nogami, że sobie poradzę. 

Jest nas więcej – tych, którzy przeżywają mocniej. Wysoko wrażliwi. Jest nas więcej- tych, którzy borykają się z rzeczywistością, której nie mogą zmienić. Nie wiem, jaki jest sens cierpienia, ale łatwiej jest je przeżywać, gdy nie walczy się z tym, co jest. Gdy udaje się zgodzić na to, co jest naszym udziałem. Bo chwilowo nic nie mogę zmienić. Bo życie toczy się samo tak, jak chce i trzeba mu spróbować zaufać. Dobrze być wtedy dla siebie łagodnym i wyrozumiałym, ale jednocześnie nie zapominać podejmować małych, możliwych dla nas kroków. 

Wzrasta to, czemu stawiamy opór, to, z czym walczymy. Czasem życie stawia nas w sytuacji dla nas trudnej, ale gdy podejmujemy z nim walkę,staje się jeszcze trudniejsze. Tylko gdy odpuścić walkę, istnieje ryzyko, że się poddam, zamiast zgodzić na to, co jest. Poddam i przestanę próbować zmieniać to, co zmienić mogę. Niełatwo jest jednocześnie pogodzić się z tym, co może musimy pożegnać – to, czego zmienić nie możemy.  

Może moja droga wcale nie jest baśniowa. Może czas zejść na ziemię?I pogodzić się z tym, że życie nie jest po to, by je oglądać przez różowe okulary. Że z upływem czasu wcale nie musi być łatwiejsze, lżejsze. No ale kto powiedział, że ma być łatwe?

Mimo wszystko, warto popatrzeć przez soczewkę makro na te wszystkie drobiazgi, które otrzymujemy. Na całe dobro spływające w naszą stronę. Na to, że mam to szczęście pisać z bezpiecznego, ciepłego schronienia. I jest mi dany czas, by wrócić do równowagi. Być zaopiekowanym przez świat w obliczu niesprzyjających okoliczności – to już bardzo dużo. Niech to będzie kropla mojej wdzięczności, którą na razie jest mi jeszcze trudno przeżywać. Ale może kiedyś do mnie wróci. 

Leave a Reply