Impresja o sofie

Czy można zakochać się w sofie?Można. I jest to miłość wzajemna. A myślałam, że niektóre rzeczy to tylko w książkach.

Sofa Anna odkrytej niedawno przeze mnie firmy Sofacompany kocha mnie z wzajemnością, nic się nie wysilając. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zakochałam się na amen. Anna cieszy moje oczy niezmiennie od kilku miesięcy i potwierdza fakt, że wzornictwo to sztuka. I że sztuka użytkowa jest naprawdę sztuką. Sofa wzbudza też zainteresowanie gości, więc nie jestem tylko przypadkiem odosobnionym.

Anna, jak na kobietę przystało, urzeka miękkimi kobiecymi liniami. I jest nie tylko piękna, ale też niezmiernie wygodna. Mieści wygodnie moje ciało i obejmuje moje dość zmęczone plecy swymi obłymi kształtami. Utula przyjemnie do drzemki za dnia, a gdy zasnę pod wieczór, może nawet mnie przenocować.

Pojawiła się u mnie wraz z przeprowadzką. Zarówno sofa, jak i przeprowadzka, natchnęły mnie nieco i pojawił się takiż oto pomysł na skecz. Realizacja tegoż jakoś się nie spieszy, więc opiszę, bo opisać mogę niezależnie od tego, czy znajdę zainteresowanych do realizacji pomysłu (chętnie zrealizuję, gdyby ktoś miał ochotę się przyłączyć).

Plan jest następujący:

Osoby: moja (!) granatowa sofa Anna z Sofacompany, ja i co najmniej z tuzin dziarskich mężczyzn, gotowych do akcji wymagającej siły fizycznej. Do tego jedno pudełko z Ikei na mężczyznę. Co najmniej.

Akcja:

Zanim opiszę zamysł, chciałam zaznaczyć sprawę dość istotną dla tejże sytuacji. Mieszkam w Norwegii, a tu sprawą wielkiej wagi jest zagadnienie równouprawnienia. Kobiety domagają się takich samych praw jak mężczyźni, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Pamiętam do tej pory taki obrazek z Oslo: idę lasem nad jeziorem i widzę nieopodal parę. Mężczyzna czyta książkę, a kobieta łowi ryby. Nie byłam przyzwyczajona do widoku kobiety ryby łowiącej, ale pomyślałam, że to nie tylko zabawne, ale wręcz fascynujące. Bo dlaczego się ograniczać?

Po tym przydługim wstępie kulturowo- porównawczym, przechodzimy do akcji.

Akcja (nareszcie):

Ja piękna w długiej sukience, jakbym wróciła z teatru (bo może wróciłam). Królowa swojego życia i w ogóle piękna kobieta (i teraz mi przychodzi myśl, co jeszcze bym musiała w sobie zmienić…żeby być piękna. Olaboga, jak to takie rzeczy zagnieżdżają się w świadomości na wieki). Wchodzę do salonu z lampką wina. Patrzę na mój widok na morze. Spokój i relaks. Nagle do salonu wchodzą mężczyźni z sofą i stawiają ją na podłodze. Rozsiadam się  na niej kobieco, ale wygodnie. Z winem. Popijam małymi łyczkami, elegancko i patrzę na widok na morze. Mężczyźni wchodzą do salonu jedni za drugim, każdy z pudełkiem pełnych moich rzeczy. Przeprowadzka w końcu. Gdy już wszystkie pudła znajdą się na miejscu, mówię: “Równouprawnienie równouprawnieniem, ale kobieta nigdy nie będzie tak silna fizycznie, jak mężczyzna. Dziękuję Wam drodzy mężczyźni.” I mówię to z autentyczną wdzięcznością.

Kurtyna.

To taki ukłon w stronę mężczyzn. Potrzebujemy Was jak powietrza. Jestem jak najbardziej za równouprawnieniem, ale ono ma też swoje ograniczenia. Nie przeskoczymy biologii. Kobieta nigdy nie będzie miała tyle testosteronu, a zatem tyle siły, co mężczyzna, a mężczyzna nie urodzi dziecka. Amen.

Leave a Reply