Oswajanie własnej kreacji

16a
Malowana chata w Zalipiu

Dzielić się wytworami moich myśli…czy sama daję sobie do tego prawo?Do tej pory dzieliłam się tylko z najbliższymi, czy mogę to tworzenie wypuścić w świat?Czy świat będzie mojemu tworzeniu życzliwy?

Czy podobnych pytań nie zadaje sobie niemal każdy twórca?Myślę tu o twórczości w naprawdę szerokim rozumieniu tego słowa, takim, o jakim niedawno mówiła Ewelina Stępnicka z Oceanu Świadomości – że kreacją może być w zasadzie wszystko. Możemy tworzyć na rozmaite sposoby i każdy z nas jest tak naprawdę artystą – każdy na swój unikalny sposób. Możliwe, że nie odkryliśmy jeszcze naszego twórczego talentu, a jeśli zaczynamy go odkrywać…dlaczego nie pokazać go światu?Wrodzony instynkt, a może jakieś przekonanie, każe nam chować swoje talenty do szuflady, ale czy to nie marnotrawstwo tego potencjału, jaki został nam dany?

Przypomniały mi się słowa Brené Brown, do której pewnie jeszcze wielokrotnie będę wracać, słowa ze sławnego przemówienia o wrażliwości (vulnerability) na konferencji Ted Talk: “Potrzebujemy pozwolić sobie na to, by nas zobaczono, zobaczono naprawdę.” (“We need to allow ourselves to be seen, really seen.”) Mówiła o tym w kontekście relacji międzyludzkich, ale przecież naszą podstawową relacją jest relacja z sobą samym. Czy pozwalam sobie, by mnie zobaczono – taką/ takiego jaką/ jakim jestem?

Na drodze do tego, byśmy mogli siebie ukazać światu stoi często wstyd, o którym Brené mówi wiele, bo też jest on jednym z jej głównych tematów wieloletniej już pracy naukowej. Przejawia się on w dwóch, spędzających nam sen z powiek, stwierdzeniach: “Nie jestem dość dobra/ dobry” lub “Za kogo ty się masz?” Te zdania dotykają w nas podatności na zranienie, naszej wrażliwości – cechy wspólnej nam wszystkim.

W książce “Daring greatly” (“Z wielką odwagą” w polskim przekładzie) Brené pisze, że wrażliwość jest miejscem narodzin wielu cennych jakości, w tym (sic!) kreatywności. Definiuje tu wrażliwość jako niepewność, ryzyko i obnażenie emocjonalne. To nic innego jak odrzucenie pewnej tarczy ochronnej i ukazanie światu naszej bezbronnej natury. Gdy dzielimy się ze światem naszą twórczością, nie mając przecież żadnej gwarancji akceptacji i aprobaty otoczenia, odrzucamy tę tarczę i stajemy nadzy, co czyni nas bezbronnymi, podatnymi na ocenę, a więc i na zranienie.

Gdy posłuchamy wstydu, gdy uwierzymy w jego głos, nigdy nie pozwolimy sobie na swobodne wyrażanie siebie. Schowamy wszystkie swoje talenty, jakkolwiek cenne by nie były, przed światem. Jaka szkoda! Możemy jednak spróbować zrezygnować z aspiracji do bycia perfekcyjnym i robić to, co sprawia nam radość, pomimo obaw, pomimo tych głosów, które wywołują w nas zwątpienie. Gdybyśmy czekali na ten moment, gdy będziemy “dość dobrzy” i wszechwiedzący – a ten moment i tak nie nastąpi – nigdy byśmy nie zaczęli żadnego przedsięwzięcia, żaden z naszych pomysłów nie ujrzałby światła dziennego. Może nie warto czekać?Może warto spróbować zaufać sobie, swoim pragnieniom, autentycznym potrzebom, chociaż może w nas tlić się obawa przed tym, jak nas przyjmie świat.

“Nie pytaj, czego świat potrzebuje. – to słowa autorstwa Howarda Thurmana – Pytaj, co czyni cię pełnym życia i rób to. Ponieważ tym, czego świat potrzebuje, są ludzie pełni życia.”

A co, jeśli świat potrzebuje nas dokładnie takich, jacy jesteśmy?Wrażliwych, niedoskonałych, pełnych może jeszcze nieodkrytych potencjałów – każdy z nas ma przecież w sobie te jakości, choć może nie każdy z nas zdaje sobie z nich sprawę. Zobaczmy, jacy jesteśmy cenni i ile cennego w sobie mamy! Oddajmy się temu, co sprawia nam radość i dzielmy się tym ze światem. Wystarczy zacząć, by po chwili okazało się, że coś nam wcześniej nieznanego płynie z nas szerokim strumieniem, a powstające obrazy zadziwiają nawet nas samych. A to może dopiero skromny początek wspaniałego odkrywania i fascynującej podróży.

Podoba mi się definicja odwagi, o której Brené mówi we wspomnianym przemówieniu i którą podaje w “The gifts of imperfection” (“Dary niedoskonałości”). Rdzeniem angielskiego słowa “odwaga”: “courage” jest łacińskie słowo “cor” oznaczające serce. Pierwotnie słowo “courage” oznaczało:: “to speak one’s mind by telling all one’s heart” czyli wyrażanie siebie z głębi z serca. Poprzez tworzenie wyrażamy siebie właśnie w taki sposób – dajemy wyraz swoim najgłębszym potrzebom , autentyczności i wrażliwości i ubieramy je w jakąś formę. Gdy zapraszamy świat do naszego świata kreacji, wykazujemy się odwagą w tym pierwotnym znaczeniu, dzielimy się sobą – z serca, ale również w tym obecnym – gdy pozwalamy innym obejrzeć nasze dzieła, mniejsze, czy większe, ośmielamy się dostrzec wartość naszego własnego głosu i pozwolić innym go usłyszeć. Dostrzegamy go, doceniamy i pozwalamy mu się przejawiać. Nie wiemy może jeszcze, i to chyba najbardziej intrygujące, gdzie on nas zaprowadzi. Zapraszamy go najpierw w sobie, dajemy mu przestrzeń i pozwalamy sobie na jego odkrywanie. Możemy, i to akt największej odwagi, zaprosić do tej przestrzeni innych. Może też będą chcieli z nami zatańczyć nasz taniec. I – kto wie? Może zatańczą z radością.

Leave a Reply