
Pomysł. Jakiś głos, który mówi wyraźnie: “Zrób to.” Skąd to?Jakaś potrzeba, ale czy naprawdę moja, i czy naprawdę pochodzi z serca?Myślałam, że serce mówi cicho, a ten głos jest tak wyraźny, że nie da się go zignorować. Porusza mnie wręcz fizycznie, spina mięśnie na karku, jakby wymuszał na mnie ruch. Zrób to.
Dobrze, słyszę, ale automatycznie włącza się wielkie “ALE” umysłu, który od razu zaczyna analizować i podsuwać swojego osławionego krytyka. Ty?Nie masz dość wiedzy, nie masz przygotowania, odwagi, nie poradzisz sobie. Poza tym…na co ci to?Nie lepiej pozostać na bezpiecznej pozycji?
I tworzy się napięcie, które spina kark i mięśnie szczęki. Jakiś niedający się zignorować impuls porusza ciało, ale niewiara wątpiącego zawsze umysłu powstrzymuje ruch. Dwa przeciwstawne wektory, siły działające w różnych kierunkach. Gdy powtrzymuję ruch, pojawia się napięcie. I emocje. Strach, tak wyraźny, że tu chyba chodzi o coś więcej.
Przysłuchuję się obydwu głosom i temu, co mają do powiedzenia. Pierwszy każe mi zdecydowanie wyjść poza moją strefę komfortu, drugi potrzebuje totalnego poczucia bezpieczeństwa. Jeden tęskni i potrzebuje nowego, drugi jest zachowawczy i wolałby pozostać w strefie komfortu. Czy ja tego nie znam?Czy przypadkiem nie czułam się już tak wcześniej?Mogłam w rozmaitych sytuacjach być przyparta do muru, być zmuszona do stanięcia do tablicy życia i trzeba było się tym zmierzyć. Nie było wyjścia. Teraz jestem sobie sama sterem i okrętem, nikt mnie nie zmusza, mogę zostać na mojej ustalonej już pozycji. Mogę wybrać. No właśnie, to mój WYBÓR.
Tak łatwo się po prostu schować w sobie i powiedzieć: “Nie jestem do tego stworzona, nie poradzę sobie.” Uwierzyć w głos umysłu, w głos tej wątpiącej części oraz utożsamić się ze strachem. Jednak jeśli czujemy potrzebę wynikającą z głębi naszego jestestwa, potrzebę naszej duszy, ona nas tak łatwo nie opuści. Jeśli nie będziemy jej słuchać, zignorujemy ze strachu i obaw, może nas ona w pewnym momencie brutalnie obudzić na przykład chorobą. Lub będziemy się cały czas zastanawiać, dlaczego nie czujemy radości życia i nie mamy poczucia spełnienia.
Dobrze, czuję potrzebę, pragnienie. Dostrzegam i obserwuję, co się w związku z tym pojawia. Tym samym zaczynam ze zdziwieniem odkrywać część siebie, której nie znałam. Wypływa zarazem dużo starych pewnie strachów. Czuję je i oddycham – chyba już czas zaprzestać wypierać, czas zacząć przyzwalać. Pobyć z tymi uczuciami, pozwolić im wybrzmieć, przetoczyć się, okazać im zainteresowanie i szacunek. Objąć samą siebie w tym i okazać sobie zrozumienie, otoczyć siebie wsparciem. Pochylić się nad tą małą przestraszoną dziewczynką, wysłuchać jej, objąć, zaopiekować się nią. Przyzwolić jej czuć, dać jej czas na to, by oswoiła się z tym nowym, co chce nadejść.
Pomysł – głos, który nie daje spokoju. Skoro jest tak silny, musi być ważny, więc jemu też się należy uwaga i szacunek. Nie mogę skoczyć na głęboką wodę, bo potrzebuję utulić wpierw moją wewnętrzną dziewczynkę, ale mogę zrobić cokolwiek, by nie walczyć z tym wektorem, który prze naprzód, ale wyjść mu naprzeciw. Co mogę więc zrobić najmniejszego, by dać przestrzeń i temu głosowi?Mogę zacząć tworzyć obraz w wyobraźni i przelewać go na papier. Na razie tyle mogę zrobić.
Zawsze mogę się schować, mam wybór. Może czas sobie uświadomić, że to ja wybieram i to, co wybieram, ma swoje konsekwencje. Czas wziąć sprawy w swoje ręce i wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Nie na wszystko mam wpływ, ale wiele ode mnie samej zależy. Mogę spróbować sięgnąć po to, czego pragnę. Czy dam sobie do tego prawo?
Hamuje nas często ten strachliwy i wątpiący głos umysłu, ale co by było, gdyby tak uwierzyć, że istnieje jakaś Wyższa Siła, która nas prowadzi?Skoro nas wzywa i prosi o uwagę, może warto za nią pójść i po prostu zaufać. Pójść za wezwaniem. Odpuścić kontrolę, obawy i zawierzyć, że jest coś od nas większego, co pomoże nam w tym, co może się nam teraz wydawać niemożliwe. Zaufać sobie, zaufać tej Sile, zaufać życiu.
Mogę spróbować. Zawsze mam wybór.